Teraz, po 2 miesiącach mieszkania w R-city, jestem już bardziej krytyczna w stosunku do nowego otoczenia.
Nie znoszę:
- miejscowych kierowców, z których połowa jeździ niczym tzw. niedzielni, reszcie nigdzie się nie spieszy. Mnie, przyzwyczajonej do ciągłego pędu, byle tylko zdążyć dotrzeć w konkretne miejsce o wyznaczonym czasie, taka jazda doprowadza do szału - tęsknię za wrocławskim piraceniem
- porannych mgieł - które okazują się byc osławionym śląskim smogiem;)
- korków! W R-city jest tak niewydajny system komunikacyjny, że przy porannych korkach wrocławskie zastoje sie chowają...
- odległości..tutaj bez samochodu nie da się żyć - miasto jest zbyt rozstrzelone przestrzennie.
Lubię nasze mieszkanie, w którym jest jakoś tak chilloutowo, oczekiwania otoczenia są daleko, a przed domem rozciąga się cudowny widok na jesienny las:)
Lubię też mój nowy fitnessclub, który pomoże mi przetrwać treningową zimę, a znajduje się 1 km od domu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz