wtorek, 15 listopada 2011

Prons&cons;)

Wyjeżdżając do R-city starałam się nie nastawiać negatywnie do nowego miejsca. Myślałam, że wszystko zależy od mojego psyche. " Nowy dom- na pewno będzie super".Pytania innych ludzi w stylu " nie szkoda Ci wyjeżdżać? Co ty tam będziesz robić?", zbywałam uśmiechem.

Teraz, po 2  miesiącach mieszkania w R-city, jestem już bardziej krytyczna w stosunku do nowego otoczenia.

Nie znoszę:
  • miejscowych kierowców, z  których połowa jeździ niczym tzw. niedzielni, reszcie nigdzie się nie spieszy. Mnie, przyzwyczajonej do ciągłego pędu, byle tylko zdążyć dotrzeć w konkretne miejsce o wyznaczonym czasie, taka jazda doprowadza do szału - tęsknię za wrocławskim piraceniem
  • porannych mgieł - które okazują się byc osławionym śląskim smogiem;)
  • korków! W R-city jest tak niewydajny system komunikacyjny, że przy porannych korkach wrocławskie zastoje sie chowają...
  • odległości..tutaj bez samochodu nie da się żyć - miasto jest zbyt rozstrzelone przestrzennie. 
A co lubię?
Lubię nasze mieszkanie, w  którym jest jakoś tak chilloutowo, oczekiwania otoczenia są daleko, a przed domem rozciąga się cudowny widok na jesienny las:)
Lubię też mój nowy fitnessclub, który pomoże mi przetrwać treningową zimę, a znajduje się 1  km od domu:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz