środa, 28 września 2011

Początek

Mówią, że początki są zawsze trudne. Wydaje się to dosyć śmieszne, jeśli mówimy o przeprowadzce do nowego miasta, do własnego mieszkania, do ukochanej osoby. Wszystko powinno być ok. Ale jakoś nie jest.
Czuję się jak roślinka przesadzona do innej, mniejszej, doniczki. Niby gleba, słonko i woda te same, ale jakoś mniej powietrza, mniej miejsca, trudno się odnaleźć.

Gdyby jeszcze to była tylko kwestia po prostu miejsca. Nigdy nie myślałam, że będę tęsknić za ludźmi. Kiedy miałam ich blisko, nie widywaliśmy się często. Wiedziałam jednak, że w razie potrzeby 1 telefon i po 15 minutach pijemy herbatę. Teraz mam wrażenie jakby byli po drugiej stronie kuli ziemskiej. 

Może ta cała niechęć wynika też trochę z  faktu nałożenia się przeprowadzki i kontuzji, przez którą nie mogę biegać. Żadna inna forma wysiłku to nie jest to... 

Mam nadzieję, że te odczucia znikną, a  przynajmniej zbledną na tyle, że będę się jeszcze cieszyć wszystkimi urokami R-miejsca.